Music by Burt Bacharach & lyrics written by Hal David. Performed by Tatiana Okupnik (a Polish singer) in 2007.
"Na pozór" to dla Tatiany Okupnik szczególnie bliski utwór. Zaśpiewała go dla swojego zmarłego przyjaciela, Czarka. Miał zaledwie 27 lat, a przez 10 lat zmagał się z ciężką chorobą nowotworową. Mimo złego stanu, ani razu się nie poddał, walczył i pokazywał innym, jak cieszyć się życiem. Tatiana od zawsze była pod wrażeniem jego osoby i woli życia. Gdy zmarł, postanowiła złożyć mu hołd. Na swoim Facebooku artystka umięściła wpis, w którym wyjaśnia, skąd wziął się pomysł na utwór i teledysk. "Kiedy poznajemy kogoś kto pomimo młodego wieku posiadł mądrość, której wszyscy dookoła będziemy musieli się jeszcze długo uczyć. Kogoś, kto zarzucany przez los trudnymi sprawdzianami zachowuje siłę, wolę walki, optymizm i potrafi jeszcze skupić się na drugim człowieku. Kogoś, kto pokazuje, jak bardzo trzeba doceniać chwile. Kogoś, kto starszych od siebie uczy podejścia do życia i śmierci. Zatrzymujemy się, podziwiamy, zaczyna do nas docierać... Dla mnie takim człowiekiem był i jest Czarek. Dla mnie jak i dla wszystkich, którzy się z nim zetknęli, jego obecność w naszym życiu to prezent. Chcę opowiedzieć o moim przyjacielu, bo był i jest wyjątkową osobą, która zmieniła życie wielu ludzi. Mam nadzieję, że utwór "Na pozór" i krótki filmik, który przygotowałam z bliskimi Czarka da Wam uśmiech. Taki, który przyda się właśnie w tych gorszych momentach. Wszyscy bywamy słabi, ale nie to jest ważne. Ważne jak sobie z tym radzimy. Niech moc Czarka będzie z Wami!" - napisała Tatiana na swoim Facebooku. Zobacz: Joanna Krupa odpoczywa z mężem na plaży Zobaczcie teledysk do piosenki "Na pozór":Tatiana Okupnik – VocalMarcin ‘Ritus’ Ritter – BassPaweł – Rurak – Sokal – KeyboardPrzemysław Pogodzki – GuitarPiotr Grąbkowski – SaxRyszard Tatiana Okupnik przyznała się do problemów, które były związane z jej ciążą. Długo o tym nie mówiła, bo nie była w stanie przełamać wstydu. Kolejne wyznania gwiazdy poruszyły Okupnik zdecydowała się przerwać milczenie na tematy związane z macierzyństwem i ciążami. Dziś jest matką dwójki dzieci: 4-letniej Matyldy oraz 2-letniego Tymona, i jest gotowa poruszyć temat bardzo intymnych problemów. Wierzy, że pomoże tym nie tylko sobie, ale też innym młodym że nie ruszę jako kobieta, artystka, jako partnerka nie ruszę się, jeśli nie powiem tego na głos, bo muszę zwalczyć w sobie wstyd. Wstydziłam się swoich komplikacji poporodowych, bo przecież jestem wokalistką – wyznała na Instagramie w niedzielny solistka grupy Blue Cafe w końcu zdecydowała się głośno powiedzieć o problemie dotykającym wiele kobiet po porodzie, a który wciąż uznawanym jest za tabu:Po pierwszym porodzie zauważyłam, że jest coś nie tak z takim tematem wstydliwym, a mianowicie z tematem defekacji, czyli mówiąc konkretnie, po prostu masz problem z załatwieniem się. Na początku nie wiesz, o co chodzi, może myślisz, że to po porodzie, że to tak początek, że wszystko do siebie dojdzie – zdradziła dolegliwości nie ustawały, piosenkarka zdecydowała się na operację. Tatiana od pierwszego porodu (2016 rok) do połowy zeszłego roku nie mogła spokojnie załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych. Teraz chce być głosem innych kobiet z podobnymi problemami, które wstydzą się o nich mówić Okupnik i problemy z ciążąMacierzyństwo Tatiany nie było wyidealizowanym obrazkiem, jakie znamy z kolorowych gazet. Wokalistka przyznaje, że borykała się z problemami psychicznymi i depresją. Nie miała ochoty się myć. Jak mówią badania, aż 30 procent kobiet źle znosi dwóch tygodniach, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ktoś włączył mi czarny guzik. Widziałam wszystko na czarno. Widziałam tylko koniec siebie jako artystki i kobiety. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego to zrobiłam, przecież ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. Byłam załamana – wspomina Tatian w kolejnym filmiku na szukała pomocy u najbliższych, ale słyszała tylko: że jest artystką, że zawsze była inna, że jest dziwna. Nikt nie przypuszczał, że Tatiana wpada w prawdziwą wsparcia psychologicznego. Zły stan trwał 8 miesięcy. Dopiero w 9 miesiącu zaczęło odpuszczać – przyznaje wie, że musi o tym mówić publicznie, żeby raz na zawsze pozbyć się złych myśli, a przy okazji wierzy, że jej zwierzenia pomogą innym ciężarnym, które mają podobne problemy i macierzyństwo, dziś wizualizuje sobie jako wielkiego czarnego słonia, który mnie dupskiem swoim przytrzasnął. Do tej pory ten słoń nie pozwalał mi siebie zobaczyć w całej okazałości – wyznaje kciuki, żeby udało się Tatianie znaleźć ukojenie i powrotną drogę na wysyłają do Tatiany mnóstwo słów wsparcia. Niektóre dziękują jej za słowa, inne podziwiają za się wydaje, że jest pewne oczekiwanie w stosunku do nas kobiet będących w ciąży, że my nie mamy prawa powiedzieć, że nam jest źle, że nie wolno po prostu. Masz się cieszyć i koniec i nie masz prawa do swoich uczuć. O macierzyństwie też mamy mówić w samych super barwach, bo mam wrażenie, że jesteśmy wtedy odbierane jako źle matki. A prawda jest taka mamy prawo do swoich uczuć bez względu na to jakie są i mamy prawo w danej chwili czuć to co czujemy…. jesteśmy tylko ludźmi. Super, że mówi Pani o tym wszędzie jest ukazywane w różowych barwach i dlatego później jesteśmy zaskoczone jak okazuje się ze wcale nie jest tak różowo. Ja wstydziłam się ze jestem w ciąży. Nie chciałam się z tym obnosić. Mam z tego okresu kilka zdjec i to w dodatku na nich jeszcze nie widać ze jestem w ciąży. Oczywiście przez cała ciąże miałam wyrzuty sumienia z tego powodu ze nie umiem się w pełni cieszyć z tego stanu. Biorąc pod uwagę jeszcze to jak zostałam potraktowana w szpitalu po porodzie to już w ogóle odechciewa mi się do tego wracać. I z jednej strony chciałabym rodzeństwo dla mojego dziecka a z drugiej bije się z myślami bo co jeśli znów będą powikłania, co jeśli znów potraktują mnie jak śmiecia, co jeśli znów przyjdzie ten ogromny wstyd jakbym popełniła największa zbrodnie świata. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze nie ma z kim porozmawiać bo za raz jest pogardliwy wzrok i jakieś dziwne bardzo za poruszenie tematu! Życzę Pani dużo zdrowia i Tatiany na pewno nie pozostanie niezauważony, a być może zmieni życie setek, jak nie tysięcy kobiet. Brawo za Okupnik o komplikacjach po porodzie Tatiana Okupnik z mężemMarcin Gortat pozuje z dziećmi Tatiany OkupnikAdam StrebFan dobrej muzyki i ambitnych filmów. Lubi dzień kończyć dobrym serialem z Netflixa lub HBO. Entuzjasta dalekich podróży do ciepłych krajów. Czuje się dobrze wszędzie tam, gdzie są przyjaciele. Zniknęła z show-biznesu, gdy odnosiła wielkie sukcesy. Przestano o niej mówić, od lat nic nie nagrała. Tatiana Okupnik zdradziła, że jest chora #onet100 Finał "Tańca z gwiazdami” śni ci się już po nocach? Nie, nie. Chciałabym spokojnie spać i nie mieć żadnych snów, żeby się w końcu wyspać. Intensywnie trenujecie? My bardzo dużo pracowaliśmy od samego początku. Dopiero niedawno sobie uzmysłowiłam, że to już czwarty miesiąc! To było trochę jak obóz przetrwania. Czasem byłam tak wykończona, że najchętniej wyszłabym z sali, pojechała do domu i odpoczęła. Wiadomo, że to z jednej strony wysiłek fizyczny, a z drugiej ogromne emocje – zarówno podczas występów przed publicznością, jak i na treningach. Czujesz już na tym etapie mocną rywalizację wiszącą w powietrzu? Zupełnie się nad tym nie zastanawiam, bo nie chcę generować niepotrzebnych negatywnych emocji. Wydaje mi się, że teraz lepiej skupić się na tym, co mamy do przygotowania, a jest tego bardzo dużo, ponieważ pierwszy raz zatańczymy trzy choreografie – w tym freestyle. Jaki będzie wasz freestyle? Opierając się na muzyce filmowej i kultowych bohaterach, chcemy z Tomkiem opowiedzieć historię naszego udziału w tym programie, bo to była górka, dołek, górka, dołek i tak cały czas. Fajnie jest być ze sobą, gdy wszystko się dobrze układa, ale schody pojawiają się, gdy przychodzą gorsze momenty. My tego doświadczyliśmy. Mam nadzieję, że widzowie będą mogli odnieść ten taniec do różnych momentów w swoim życiu. Dodatkowo, skupimy się też trochę na niedoścignionych marzeniach, bo przecież każdy z nas przychodząc do tego programu, czegoś pragnął. Liczę, że to, co chcemy przekazać, będzie czytelne – a zadanie jest niełatwe, bo musimy to zrobić tylko za pomocą ciała. Nie planujesz zaśpiewać podczas finałowego występu? Nie. Już raz śpiewałam w programie, tańcząc quickstepa z Rafałem Maserakiem i mi wystarczy. Nie chcę się powtarzać. Wydaje mi się, że wszyscy wiedzą, że jestem wokalistką i nie muszę tego w żaden sposób podkreślać. Zdecydowałam się na udział w Tańcu z gwiazdami” po to, by nauczyć się wyrażać emocje ciałem i niech tak też będzie w finale. O tobie od początku tej edycji mówiło się jako o faworytce. To duże obciążenie? Wiele razy pytano mnie, czy mnie to nie stresuje, ale szczerze ci powiem, że wolałam się nad tym nie zastanawiać. Wiedziałam po prostu, że w każdy piątek chcę wejść na parkiet i zatańczyć przed publicznością. Sama chciałam się dobrze bawić, ale też zależało mi, żeby dać widzom radość lub wzruszenie. I to było dla mnie zawsze najważniejsze, a nie to co o mnie mówiono czy pisano. Wydaje mi się, że nazywanie mnie faworytką tej edycji było po pierwsze krzywdzące dla innych uczestników, a po drugie – nieprawdziwe. W tym programie nigdy niczego nie wiadomo – wszystko może się zdarzyć. Nie ukrywam natomiast, że gdy ktoś cię chwali i docenia twoją pracę, to jest miło. Trzeba tylko mocno stać na ziemi, nie dać się ponieść tym emocjom i nie zatracić się w tych komplementach. Były momenty, w których bałaś się, że odpadniesz? Jeśli masz na myśli stanie na końcu odcinka na schodkach i czekanie na werdykt, to też jakoś specjalnie się na tym nie skupiałam. Gdybym odpadała, to nic by się nie stało – po prostu szybciej zakończyłaby się ta przygoda. Oczywiście tego nie chciałam, bo marzyłam o tym, żeby zatańczyć wszystkie choreografie i jestem bardzo szczęśliwa, że doszliśmy do finału. Jednak nie będę ukrywała, że gdy złamałam żebro w trakcie jednego z treningów, to poważnie zastanawiałam się nad rezygnacją z programu. Było aż tak źle? Zaraz po tym jak to się wydarzyło, byłam przekonana, że dotrwam do piątku, zatańczę, a później zobaczymy, jak to będzie. Okazało się jednak, że to nie takie łatwe i zaczęłam myśleć nad odejściem z "Tańca z gwiazdami”, bo wiedziałam, że nasz taniec straci na jakości. Nasza relacja z Tomkiem stała się też wtedy bardzo napięta, bo on nie do końca wiedział, jak się w tym wszystkim odnaleźć i te treningi były bardzo trudne. Z jednej strony Barański chciał ćwiczyć, a z drugiej – widział, że moje ciało jest beznadziejne - w gorsecie, w bandażach. Masakra! Dodatkowo tabletki przeciwbólowe mnie otumaniały i cały dzień uczyłam się czegoś, co wcześniej potrafiłam opanować w godzinę. Myślałam, że go uduszę, bo strasznie mnie denerwował, ale zobaczyłam wtedy w jego oczach małego chłopaka, który marzy o wygranej. To jak ci się udało poradzić z tym wszystkim i jednak zostać w programie? W "Tańcu z gwiazdami” występujemy w parach i wiem, że gdyby nie Tomek, nie doszłabym tak daleko i z drugiej strony – gdyby nie ja, on też by nie wystąpił w finale. I choć w pierwszych dniach po kontuzji myślałam, że go uduszę, bo strasznie mnie denerwował, to zobaczyłam wtedy w jego oczach małego chłopaka, który marzy o wygranej. Tomek brał udział już w kilku edycjach tego programu, ale nigdy nie dotarł tak daleko. Zrozumiałam więc, że nie mogę mu tego zrobić i zrezygnować w tym momencie. Zacisnęłam zęby i postanowiłam tańczyć dalej! Chyba nie żałujesz decyzji? Oczywiście, że nie! Bardzo często dzieje się tak, że z doświadczeń, które na początku wydają nam się bardzo negatywne, wychodzi coś pozytywnego. Przetrwaliśmy z Tomkiem ten trudny czas po kontuzji i dzięki temu możemy cieszyć się z tego, że jesteśmy w finale. Mam teraz ogromną satysfakcję z tego, że nie odpuściłam i się nie poddałam. Ty chyba generalnie lubisz stawiać czoło wyzwaniom. Przed udziałem w „Tańcu z gwiazdami” też uległaś poważnej kontuzji. Tak! Gdy po raz kolejny zaproponowano mi udział w tym programie, chodziłam jeszcze o kulkach i sporo czasu spędzałam w szpitalu. W ramach żartu powiedziałam lekarzom, że będę tańczyć, a oni wytłumaczyli mi, że to bardzo dobry pomysł, bo organizm, który jest w niedyspozycji, poza lekami i rehabilitacją, potrzebuje mocnego bodźca psychicznego. Na początku pomyślałam, że chyba muszę wysłać ich na wizytę u psychiatry, ale potem doszłam do wniosku, że nie mam niczego do stracenia, a może rzeczywiście mi to pomoże. Mimo że się bardzo bałam pierwszych treningów, to zdecydowałam się podjąć to wyzwanie. Mam teraz w domu dwie srebrne kule i chyba je sobie oprawię w ramkę, żeby przypominały mi, że warto mieć pozytywne podejście do życia (śmiech). Także jak złamałam to nieszczęsne żebro, to pomyślałam sobie, że kolejny raz los wystawia mnie na próbę i muszę sobie z tym poradzić. W końcu przyszłam do tego programu, po to, żeby walczyć ze swoimi słabościami. W programie przylgnęła do ciebie łatka perfekcjonistki. Rzeczywiście nią jesteś? Szczerze? Nie znam perfekcyjnych ludzi. Każdy z nas, robiąc coś, chce włożyć w to całego siebie i pokazać się z jak najlepszej strony. Uważam, że to nie jest wada – to naturalne. Wszyscy natomiast popełniamy błędy i nie ma idealnych ludzi. Wydaje mi się, że w "Tańcu z gwiazdami” pokazałam też tę swoją kruchą stronę. Gdy pierwszy raz tańczyliśmy z tym moim cudownym złamanym żebrem, to zaczęły lecieć mi łzy ze wzruszenia i nie chciałam zakładać żadnej maski. Niczego nie udawałam i nie chciałam ukrywać swoich emocji. Zauważyłam, że ogromnie wzrosła ta fala życzliwości, o której często opowiadam. Codziennie spotykam obcych ludzi, którzy mnie wspierają. Ale jakoś szczególnie też nie epatowałaś swoją kontuzją. Nie chciałaś się użalać nad sobą? Na początku powiedziałam Tomkowi, że nie chcę, żebyśmy mówili o moim złamanym żebrze, bo występujemy przecież w programie rozrywkowym i widzowie chcą obejrzeć piękną bajkę, a te wszystkie rzeczy dookoła ich nie interesują. Poza tym strasznie nie lubię takich sytuacji, kiedy ktoś mówi, że jest nieszczęśliwy i prosi o smsy. No ale jak się rozryczałam po zatańczeniu walca i nie było wiadomo, co się dzieje, to Barański pod wpływem emocji zadecydował, że powie o wszystkim. Byłaś na niego zła? Z perspektywy czasu wiem, że dobrze, że tak się stało. Być może dzięki temu widzowie zobaczyli, że nie odpuszczamy, walczymy i postanowili dać nam szansę. Zauważyłam też, że ogromnie wzrosła ta fala życzliwości, o której często opowiadam. Codziennie spotykam obcych ludzi, którzy mnie wspierają. Parę dni temu byłam u lekarza, podeszła do mnie starsza pani i zapytała: "Pani Tatianko, jak to żeberko? Da pani radę w piątek?”. (śmiech) A niedawno w sklepie zaczepiła mnie mama z kilkuletnią córka, która powiedziała mi, że chciałaby, żebym wygrała i że wysyła na mnie smsy za swoje kieszonkowe (śmiech). Takie momenty są fantastyczne. Dają mi dużo pozytywnej energii i siły! Plan na piątek to zwycięstwo? Skłamałbym mówiąc, że nie chciałabym wygrać, ale to nie jest żaden plan. Wydaje mi się, że w ostatnim odcinku nie chodzi już o sam taniec i o to, jakie fikołki zrobimy, ale głównie o emocje – o to, żeby opowiedzieć jakąś magiczną historię i trafić do widza. Chcę się dać ponieść temu piątkowi! Taki moment zdarza się raz w życiu i nigdy więcej do niego wrócę. Kończy się moja czteromiesięczna przygoda z tym programem – długa i bogata w różne odcienie: od złości do uniesienia i wielką radość. Nigdy już nie wystąpię w "Tańcu z gwiazdami”, więc chcę cieszyć się tym do końca. Drugie miejsce będzie dla ciebie też nagrodą czy porażką? Ja sam udział w finale traktuję jak nagrodę! Dojście do tego momentu to nie tylko kwestia tego, że ktoś dobrze tańczy, ale przede wszystkim to wyraz sympatii telewidzów i z tego trzeba się cieszyć. Dam z siebie wszystko i wyląduję na tym miejscu, na które sobie zasłużę. Liczysz, że piątkowym występem zasłużysz sobie na cotygodniową porcję hamburgerów? Oczywiście! Nawet jakbyśmy dostali same trójki za występ, to i tak pojadę na hamburgera (śmiech). O co w ogóle chodzi z twoimi cotygodniowymi wizytami w fast foodach? (śmiech) Ja po prostu bardzo lubię jeść. I zawsze po takim wysiłku, jakim są koncerty czy występ w "Tańcu z gwiazdami”, muszę dostarczyć mojemu organizmowi dużą dawkę jedzenia. Program kończy się w nocy, więc wychodzimy ze studia przed północą i jednym miejscem, w którym można zjeść jest niestety tylko jakiś fast food. Jedzenie daje mi olbrzymią radość, a odchudzanie się to nigdy nie była moja bajka. (śmiech) Wyobrażasz sobie jak to będzie po finale? Będziesz tęsknić za programem? Przede wszystkim potrzebuję odpoczynku. Nigdy nie przeczołgałam tak swojego organizmu, nigdy nie spędziłam tylu godzin na treningach. Nie lubię chodzić na siłownię, nie lubię biegać i jestem raczej pod tym względem leniem. Ten czas był mi bardzo potrzeby, ale taktuję to jako przygodę, która skończy się w piątek. Podejrzewam, że na początku będę się dziwnie czuła bez tańca. Pewnie obudzę się w sobotę i zdziwię się, że nie muszę iść na trening. Dlatego chcę jeszcze teraz jak najwięcej czerpać z tego, żeby później nie użalać się i mówić, jak bardzo brakuje mi treningów. Śmieję się, że odkąd wzięłam ślub, to się rozwodzę (śmiech). W związku z tym nie robi to już na mnie większego wrażenia. Ty w programach rozrywkowych wystąpiłaś we wszystkich możliwych rolach – prowadzącej, jurorki i uczestniczki. Które z tych doświadczeń było najciekawsze? Nie zastanawiałam się nad tym pod tym kątem. Na pewno najwięcej emocji przyniósł mi "Taniec z gwiazdami”. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że taki cekiniasto-frędzlowaty program może spowodować, że się tyle razy wzruszę, ucieszę i podniecę. Podobnie jak na scenie, opowiadałam tu co piątek jakąś historię. Na koncertach robię to za pomocą muzyki i słów, a tutaj mam do czynienia z bardzo intymną sytuacją, bo muszę to robić ciałem. To tańczenie jest chyba nawet bardziej rozbierające niż śpiewanie. W związku z tym, gdybym miała powiedzieć, który program wywarł na mnie największe wrażenie, to zdecydowanie "Taniec z gwiazdami”. Miałam tu takiego rollercoastera, tyle się wydarzyło – niesamowite przeżycie! Foto: Materiały prasowe Dużo mówi się o tym, że wrócisz do roli jurorki – tym razem w "The Voice of Poland”. Prawda to? Pomidor. (śmiech) Tyle rzeczy czytam na swój temat, że chyba pomidor jest jedyną słuszną odpowiedzią. To co planujesz w najbliższej przyszłości? Śpiewasz w jednej ze swoich piosenek, że życie jest rejsem. W którą stronę niesie cię teraz fala? Na pewno w muzyczną, bo już bardzo za nią tęsknię! Niebawem będę koncertować, a poza tym powoli zaczynam pracę nad materiałem na moją następną płytę. Absolutnie nie myślę jeszcze o jej wydaniu, ale chcę już pisać, komponować i śpiewać nowe piosenki. Wprost nie mogę się tego doczekać! Nie planujesz przeprowadzki do Stanów Zjednoczonych? Bo co jakiś czas takie informacje pojawiają się w mediach. Żyję tam, gdzie chcę lub gdzie muszę. Teraz sporo czasu spędziłam w Warszawie, bo tutaj nagrywaliśmy "Taniec z gwiazdami”. Natomiast moimi bazami są Łódź i Waszyngton. Musimy z mężem dzielić nasze życie na dwa państwa i w związku z tym często latamy – raz więcej czasu spędzamy w USA, raz w Polsce. Jak reagujesz na te medialne doniesienia o rzekomej przeprowadzce, o rzekomym rozwodzie. Śmieszy cię to czy denerwuje? Śmieję się, że odkąd wzięłam ślub, to się rozwodzę (śmiech). W związku z tym nie robi to już na mnie większego wrażenia. Zresztą też nie czytam portali plotkarskich, ale od czasu do czasu ktoś mi donosi o kolejnym rozwodzie (śmiech). Nie ma sensu na to reagować, trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Po płycie "Blizna” wnioskuję, że gdy chcesz powiedzieć coś więcej o swojej prywatności, piszesz o tym w swoich tekstach, a nie opowiadasz o tym kolorowej prasie? Raczej tak. "Blizna” to moja pierwsza tak bardzo osobista i śpiewana po polsku płyta. Wcześniej w tekstach też przemycałam różne treści, ale w związku z tym, że były po angielsku, to może gdzieś to umykało. Teraz pierwszy raz opowiedziałam wszystko wprost i czytelnie. Wynikało to z tego, że fajnie poczułam się w prywatnym życiu i zyskałam siłę do tego, by mówić o tym, co chcę. Czyli żeby dowiedzieć się czegoś nowego o tobie, pozostaje czekać na kolejną płytę? Tak, chyba tak! (śmiech)
Tatiana Okupnik to jedna z najbardziej uzdolnionych wokalistek mojego pokolenia. Jej niezykły głos porównywany do Anastasii zawojował nasze serca od momentu, kiedy z właściwą sobie energią
W "Mask Singer" gościnnie pojawi się dawno niewidziana Tatiana Okupnik, która zniknęła z show-biznesu! Zobaczcie najnowsze zdjęcie gwiazdy W półfinałowym odcinku „Mask Singer” w TVN (sobota, godzina 20:05) do grona detektywów dołączy gościnnie… dawno niewidziana Tatiana Okupnik! Jak dziś wygląda i co robi była wokalistka grupy Blue Cafe? Dlaczego zniknęła z show-biznesu? Zobaczcie najnowsze zdjęcia artystki! Wielki powrót Tatiany Okupnik! Wystąpi w "Mask Singer" Już 30 kwietnia w TVN widzowie zobaczą półfinał najbardziej zakręconego show w historii stacji - "Mask Singer". Zadaniem detektywów (w tych rolach: Julia Kamińska, Joanna Trzepiecińska, Kuba Wojewódzki oraz Kacper Ruciński) jest odgadnąć, kto ukrywa się pod kostiumami. W sobotnim odcinku pomoże im sama Tatiana Okupnik! W grze zostali zaś: Słońce, Kogut, Deszcz i Bocian. Fani mają już pewne podejrzenia, w mediach zaś pojawiły się informacje, że Słońcem w "Mask Singer" może być sama Beata Kozidrak, zaś Kogutem... znany dziennikarz TVN 24! Są to jednak tylko niepotwierdzone nigdzie spekulacje. W półfinale "Mask Singer" zostanie zdemaskowany kolejny uczestnik! x-news Tatiana Okupnik opowiedziała o poważnej chorobie i swoich dzieciach Gościnnie w "Mask Singer" pojawi się dawno niewidziana Tatiana Okupnik, o której było głośno rok temu, kiedy gwiazda zdecydowała opowiedzieć się o swojej chorobie. Po 42 latach u Okupnik zdiagnozowano zespół Ehlersa-Danlosa, EDS, czyli grupę chorób genetycznych charakteryzującą się nadmierną wiotkością stawów, delikatną oraz hiperelastyczną skórą. Okupnik w rozmowie z "Dzień Dobry TVN" szczerze opowiadała o objawach tej przypadłości i o tym, jak sobie radzi z nią na co dzień. Zobacz także: Tatiana Okupnik na diagnozę poważnej choroby czekała 42 lata. Jest nieuleczalna: "Radzisz sobie z objawami" Okupnik o EDS dowiedziała się już po narodzinach dzieci - w 2016 roku została mamą Matyldy, zaś dwa lata później Tymona. Gwiazda mocno chroni prywatność swojej rodziny, poświęciła się jej w stu procentach: Jak powiedziano mi, że jest 50 proc. szans na przekazanie dziecku, to nie ukrywam, że zupełnie się sobą nie przejęłam, tylko patrzę czujnie na moje robaczki. Nie chcę też bać się na zapas. Czas pokaże. Choć nie ukrywam, że to najsłabszy punkt tej przypadłości – przyznała Okupnik w Dzień Dobry TVN. x-news Mąż Tatiany Okupnik Swego czasu Tatiana Okupnik w szczerych wpisach i nagraniach na Instagramie opowiadała o swoim macierzyństwie i trudnych doświadczeniach z nim związanym - depresji poporodowej. Artystka od paru lat z mężem, Michałem Micielskim (menadżerem Marcina Gortata) oraz dziećmi, mieszkają w Stanach Zjednoczonych. Okupnik nie zapomina jednak o Polsce i czasami pojawia się w naszym kraju, by brać udział w kolejnych projektach telewizyjnych. W końcu wyszłam z domu, mąż został z dziećmi - mówiła Okupnik w "Mask Singer" W sieci ciężko o ich wspólne zdjęcia. Wiadomo jedynie, że mąż Tatiany był kiedyś koszykarzem! Tęsknicie za Tatianą? x-newsTatiana Okupnik lyrics with translations: Don't Hold Back, Mama idzie w długą, On My Own, Blizna Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية فارسی 日本語
Odkąd Tatiana Okupnik została mamą, właściwie zniknęła z życia publicznego. Na próżno szukać nowych informacji o piosenkarce. Teraz artystka wróciła i to z hukiem. W ramach trwającej terapii postanowiła opowiedzieć o problemach, z którymi zmaga się od ok. czterech lat. Okazuje się, że Okupnik przeszła depresję związaną z ciążą, a po porodzie zmagała się z poważnymi problemami fizjologicznymi. W jednym z nagrań na Instagramie opowiedziała także o relacji z mężem. Okupnik w 2013 r. została żoną menadżera Marcina Gortata, Michała Micielskiego. Mówiła otwarcie, że po narodzinach dziecka "zmieniła się relacja, zmienił się układ, postrzeganie samej siebie i poczucie własnej wartości". taka taka taka taka taka taka tak… Rozwińtaka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka taka ta